1200X900-zemelka-1024x768

Podrabiane dyplomy uczelni czyli afera z piłką nożną w tle – dr Adam Zemełka

Adrian Sienicki
Global Business Development Manager

Pierwszy odcinek programu Veriori Anticounterfeit Talks. Cezar Reszel rozmawia z ekspertem ze świata akademickiego dr Adamem Zemełką o podrabianych dyplomach uczelni, skali zjawiska oraz sposobach ich zabezpieczenia. Kontekst rozmowy to afera z podrabianymi dyplomami z piłką nożną w tle, odkryta niedawno przez dziennikarzy Onetu.

Dyplomy kolekcjonerskie są praktycznie nie do odróżnienia od oryginalnych dyplomów uczelni wyższych. Ze statystyk wynika, że blisko 1 na 10 osób posługuje się fałszywym dyplomem lub certyfikatem. – Sprawa jest bardzo bulwersująca i bolesna dla osób reprezentujących sektor szkolnictwa – wyjaśnia dr Adam Zemełka, Dyrektor Instytutu Psychologii i Zarządzania. – Dotyczy ona ukoronowania całej długiej ścieżki edukacyjnej. Jeżeli osoby związane z uczelniami państwowymi, czy prywatnymi dokonują gwałtu na świętości takiej jak dyplom ukończenia studiów, to jest to nie do zaakceptowania – dodaje.

Okazuje się jednak, że ten problem jest bardziej złożony. Z jednej strony dotyczy studentów, którzy poświęcają dużo pracy przez cały okres studiów by ukończyć je z jak najlepszym rezultatem. Jednocześnie ich dyplom może być traktowany na równo z tymi sfałszowanymi, bo pracodawcy aktualnie nie mają możliwości, aby zweryfikować dokumenty w prosty i skuteczny sposób. – Kiedy ja kończyłem studia, nawet nie słyszałem o możliwości zakupu sfałszowanego dyplomu. Okres pandemiczny pokazał, jak zjawisko fałszowania dokumentów się nasiliło – tłumaczy dr Zemełka. Jako przykład podaje sytuację, w której po skończeniu studiów dana osoba aplikuje do danego pracodawcy. Nie udaje mu się, bo jego miejsce zajęła osoba z tzw. dyplomem kolekcjonerskim dowolnej uczelni.

Czym jest dyplom kolekcjonerski? Można go kupić w serwisach aukcyjnych i dotyczy różnych dokumentów: dowodów osobistych, prawa jazdy, czy właśnie dyplomu ukończenia uczelni wyższej. Są nie do odróżnienia od prawdziwych dokumentów, można na nie nanieść dowolne dane. – Paradoks sytuacji polega na tym, że zakup takiego dokumentu nie jest jeszcze przestępstwem. Staje się dopiero w momencie posługiwania się nim jak prawdziwym – wyjaśnia dr. Zemełka. Jako przykład podaje możliwość zakupu kolekcjonerskiego dyplomu np. Uniwersytetu Warszawskiego by nanieść na niego dane osoby, która nie skończyła nawet szkoły podstawowej. Będzie on wyglądał identycznie jak osoby po studiach.

Brak możliwości łatwej weryfikacji

Pracodawcy nie mają narzędzi by móc zweryfikować takie dokumenty. Ze względu na przepisy o ochronie danych osobowych, nie ma również możliwości kontaktu z uczelnią by zapytać o daną osobę.

– Powinny istnieć narzędzia do łatwej weryfikacji. Studenci muszą tego oczekiwać od swojej uczelni. Jeżeli student zwróciłby się do uczelni z prośbą o pisemne zaświadczenia ukończenia studiów, to doszłoby do absurdalnej sytuacji, w której dyplom nie jest nic warty. Z drugiej strony, takie potwierdzenie wystawione przez pracownika dziekanatu jest jeszcze łatwiejsze do podrobienia – ostrzega dr Adam Zemełka.

Pracodawca mógłby poprosić przyszłego pracownika o pokazanie indeksu. Jednak większość uczelni zastąpiła tradycyjne indeksy elektronicznymi. Innym sposobem mogłoby być posłużenie się suplementem dyplomu z wykazem przedmiotów, ale takie rzeczy również są fałszowane.

 

 

– Aktualnie pracodawca nie ma żadnej możliwości, aby odróżnić dokument fałszywy od oryginału. Nie ma również jak zweryfikować certyfikaty i dyplomy – ostrzega dr Zemełka.

Skala problemu fałszowania dyplomów

Świadomość istnienia produktów kolekcjonerskich u ludzi jest dość duża, bo mówiło się już o tym wiele lat temu w przypadku dopalaczy. Sprzedawcy dopalaczy wykorzystywali lukę w prawie oferują swój towar jako produkty kolekcjonerskie, a nie do spożycia. Z badań prowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika, że 1 na 10 dyplomów, którymi posługują się studenci zawiera błędy. Chodzi m.in. o zawyżone oceny, nieprawidłową liczbę odbytych kursów, czy same dyplomy pochodzą z uniwersytetów, które nie istnieją. Jak bardzo ten problem dotyka w Polsce szkół wyższych?

– Ciężko to oszacować, bo podobne badania jeszcze nie były w Polsce prowadzone. Jednak statystyki z rynku brytyjskiego są przerażające. Jeżeli nawet 10 procent dyplomów jest fałszywych, to mamy do czynienia z ogromnym zjawiskiem fałszowania. Można sobie wyobrazić jego skalę – nawet, co 10 osoba pracująca na danym stanowisku może nie mieć żadnych kompetencji, a jedynie kupiony dyplom kolekcjonerski. Trzeba jak najszybciej ukrócić ten proceder – mówi dr Adam Zemełka. Okazuje się, że młodzież chętnie kupuje np. kolekcjonerskie dowody osobiste by móc później kupić w sklepie alkohol.

Jak uczelnia powinna zabezpieczać dyplomy?

System musi być prosty, niemożliwy do podrobienia i dający możliwość szybkiej weryfikacji dokumentów. – Mamy tak wielki rynek szkoleniowy w Polsce, że należy zabezpieczyć nie tylko dyplomy, ale również certyfikaty i świadectwa ukończenia kursów. Warto również zabezpieczyć studia podyplomowe. Lista ich kierunków jest o wiele większa niż studiów tradycyjnych, co sprawia, że fantazja osób nieuczciwych jest jeszcze większa – dodaje doktor Zemełka.

Rozwiązaniem problemu podrabianych dokumentów jest system cDiploma. To niezawodne narzędzie do wdrożenia, weryfikacji oraz zabezpieczenia cyfrowych dokumentów. Nasza technologia wykorzystuje zaawansowane metody kryptograficzne i steganograficzne, w tym unikalny i zaszyfrowany kod QR, który uniemożliwia fałszowanie dyplomów oraz posługiwanie się nimi przez osoby nieuprawnione.

Więcej na temat cDiploma można znaleźć na dedykowanej stronie: System cDiploma.

Kontakt

Chcesz dowiedzieć się więcej o wszystkich możliwościach wykorzystania naszej technologii?

Zapraszam do kontaktu: cezar.reszel@veriori.com,

lub pod nr telefonu: 511 18 33 66.